Po licznych perypetiach opuszczamy Turcję. Na przejściu spotykamy parę Polaków podróżujących po Turcji już od paru ładnych lat. Też stopem i generalnie po budżecie :) Aż się miło zrobiło.
Po przekroczeniu granicy czekamy na TIRa. Złapaliśmy Polaka, który mógłby nas zawieść do Polski. Miał straszny syf w kabinie - po sterylnych Turkach niemiła odmiana. Zresztą po paru kilometrach zrezygnował i nas zostawił na jakimś obskurnym, bułgarskim parkingu! A żeby go nie wiem co!!!! Chamstwo. Zresztą cały nasz powrót stopowy do kraju z Turcji był dziwny i nie zawsze fortunny choć w średniej 3/4 dni się zmieściliśmy. Ale pech był!
pozdr,
seba