Kolejny moment uzupelniania.
Do Termessos dotarlismy stopem okolo 14 czy 16. Było jeszcze bardzo ciepło a my bardzo głodni. Samo antyczne Termessos to po prostu zamknięty kompleks. Wokół krzaki i tyle. Nie ma gdzie się rozbić czy czegoś kupić do jedzonka (poza oficjalnym barem placówki).
Po dotarciu miła niespodzianka - strażnik widząc jacy to harcorowi z nas podróżnicy dał nam zniżkę :) a po chwili rozmowy pozwolił nam rozbić się i spać na terenie parku. Jako, że byliśmy głodni poszukaliśmy czegoś w barze i tuceny zaskoczyły nas tak, że omal nei spadliśmy z wrażenia. Cena jak w niemieckim mariocie! (zresztą stary zwyczaj ceny w Euro a kolo nich w Lirach ale tak samo drogo! Kasia się skusiła na Bureki - gdzie indziej super sprawa i mimo ogromnej ceny myśleliśmy że się najemy... A tu dostaliśmy małe Cigara Bureki z mikrofali! Krew mnie zalała i obiecałem sobie, ze taki cham na mnie nie zarobi! Nic u niego nie kupiłem! Na szczęście niedaleko był kran z pitną wodą!
Później było tylko lepiej. Poznałem lokalnego psa stróża, dostaliśmy pozwolenie na spanie w domku na drzewie (najpiękniejsza noc w Turcji - widok i klimat oszałamiające!!) a na kolację dostaliśmy zaproszenie na herbatkę u strażnika, z którym gawędziliśmy po turecku :) (wyprowadziliśmy go z błędu, że Polska graniczy z Azerbejdżanem).
Rano dostaliśmy super śniadanie - jajko w tureckim chlebie :) Ruszyliśmy na podbój ruin. Parę kilosów. Strażnicy mają zakazane podwożenie na stopa ale powiedzieli, że nas wezmą tylko odejdziemy troszkę od bazy. Złapali nas po niemal godzinie marszu... w powoli już palącym słońcu (była 8 rano).
Termessos jakie jest zobaczcie na zdjęciach. Genialne ruiny miasta zaganionej cywilizacji leżące wysoko w górach - czegoś to nie przypomina? Zachowany nieźle teatr, cysterny, grobowce. Niestety upał nie pomaga w zwiedzaniu!
Ruszyliśmy z powrotem. Upał już na całego a woda się skończyła. Od śmierci znów ocalił nas klimatyzowany stop!
tyle w skrócie z jednego z najstarszych i najbardziej znanych zabytkowych obiektów Turcji!