Pirogos - miasteczko okropne! Po pierwsze lalo bez przerwy ale nikt nie chcial nam dac w miare taniego noclegu. NIKT! Po prostu chamstwo i nie wiadomo co! Spalismy zatem pod namiotem rozbitym wieczorem w deszczu i przy niezlym wiatrzysku. Spalismy jak sie okazalo najzimniejszej nocy od lat (naplyw syberyjskiego powietrza) w namiocie letnim z letnimi spiworami. (I tu pean na czesc mego namiotu - kupionu w makro w promocji przetrwal juz: kleske zywiolowa w Bieszczadach - Rabe i obfiteeeee opady; wywierzyska w Pirenejach gdzie wialoooo ze hoho!; i wiele innych fajnych sytuacji :))
W miedzyczasie rozwalial nam sie butla (na szczescie w doku) wiec w nocy trzeba bylo olimpijsko ja wyrzucic i miec nadzieje by nie rozwalila sie a potem wietrzyc na zmrozowanym powietrzu namiot by za bardzo sie nie podtruc...
Rano nadal zimno jak diabli. Butla cala oszroniona od cieklego i ciagle uplywajacego propan-butanu. My w troki i zlozeczac na czym swiat stoi (zwlaszcza ta wioske!) ruszylismy do Githion! Odmrozone palce i inne czlonki ale twardo szlismy :)